09 sierpnia 2016 r. w Dzienniku Gazeta Prawna pojawił się krótki tekst o dbaniu o koty wolno żyjące. Można tam przeczytać:
"Zatem koty miejskie nie powinny trafiać do schronisk dla bezdomnych zwierząt. Nie należy ich także na siłę oswajać i zabierać do mieszkań."
Z powyższymi zachowaniami spotykamy się w ostatnich czasach dość często. Kocięta są zabierane z terenów miejskich, chociaż prawdopodobnie są pod opieką matki, która się oddaliła w poszukiwaniu pożywienia lub przenosi pozostałe młode w bezpieczniejsze miejsce.
Tak jak młode sarenki, czy podlotki ptaków najczęściej nie są zwierzętami pozostawionymi bez opieki, które zostały porzucone przez rodziców, tak i kocięta znajdowane na ulicach, pod bramami, czy w ogrodach najczęściej nie zostały tam przez nikogo podrzucone tylko po prostu tam zawędrowały - czy to same (gdy już są w wieku, gdy odłączają się od matki), czy to z matką (która mogła się wystraszyć człowieka i czeka w pobliżu, żeby zabrać młode). Pamiętajmy, że pozostaną w miejscu, gdzie mają możliwość zdobycia łatwego pożywienia. O ile więc nie jesteśmy gotowi na opiekowanie się stadem kotów, czy też systematyczne sterylizowanie, nie zachęcajmy kotów do pozostania poprzez wystawianie karmy. Są to zwierzęta bardzo dobrze przygotowane do zdobywania pokarmu na własną rękę.
Nie można się jednak zgodzić z opinią Piotra Jaworskiego-Krajowy Inspektor TOZ:
"Administracje domów mieszkalnych lub zarządcy nieruchomości winny też wskazywać konkretne pomieszczenia piwniczne dla kotów miejskich oraz włączać się w akcje sterylizacji zwierząt i dbałość o higienę miejsc, w których zwierzęta egzystują."
Na administratorach budynków nie spoczywają ustawowe obowiązki związane z kotami miejskimi, nie mają też obowiązku udostępniać im jakichkolwiek pomieszczeń, aby zwierzęta te mogły tam bytować. Jednak w myśl art.1 ust.1 i 3 ustawy o ochronie zwierząt los każdego zwierzęcia,w tym także kota wolno żyjącego, nie może być obojętny. Nic natomiast nie może zwolnić miłośników kotów od utrzymania czystości i porządku na osiedlach mieszkalnych, nadmiernego gromadzenia tzw. budek - często zanieczyszczonych, zaniedbanych, będących nierzadko siedliskiem chorobotwórczym. W takich przypadkach występują zasadne przesłanki do usuwania budek dla kotów, które zaśmiecają trawniki, a nawet (niestety) i karania karmicieli za porozrzucane pożywienie dla kotów. Bezsprzecznym priorytetem administracji osiedli są działania na rzecz mieszkańców, a nie dbałość o czystość miejsc bytowania kotów, co jest działaniem na rzecz zwierząt dzikich, nie mieszczącym się w ramach kompetencji administracji budynków.
Jeśli więc ktoś chce zostać karmicielem kotów wolno żyjących, powinien to robić w porozumieniu z administracją budynku i innymi mieszkańcami, a nigdy wbrew nim.
Warto pamiętać, że koty wolno żyjące nie są gatunkiem objętym ochroną i nie można traktować ich na równi ze zwierzętami bezdomnymi. Natomiast chroni je art. 21 ustawy o ochronie zwierząt, który stwierdza, że:
"Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu, z wyjątkiem tych, o których mowa w art. 33a ust. 1."
Podsumowując: opiekujmy się kotami miejskimi, ale racjonalnie, mając na względzie przede wszystkim ich dobro jako zwierząt dzikich, współpracujmy z radami gmin - na podstawie art. 11a, ust. 2, pkt 2 cyt. wyżej ustawy - w zakresie programowej, szeroko pojętej opieki nad kotami wolno żyjącymi, w tym ich dokarmiania.