To miała być prosta misja:
Starszy człowiek, dużo kotów. Kocice wysterylizować, kociętom porobić zdjęcia i poogłaszać je do adopcji, później wykastrować dorosłe kocury.
Na wejściu dowiadujemy się, że jedno z kociąt już nie żyje. Zaskoczenie. Ale jak to? Rozmawialiśmy dopiero dwa dni temu.
Wchodzimy do środka, patrzymy na kocięta i wszystko staje się jasne.
Kocice pojechały na zabieg. Są obecnie wysterylizowane i szukamy dla dwóch z nich domu. Są to dorosłe kocice, trójkolorowe (na zdjęciu). Kontakt w sprawie adopcji: 797 738 550
Następnie maluchy trafiły do gabinetu weterynaryjnego, żeby określić ich stan zdrowia i leczenie. Kocięta przedstawiają sobą obraz nędzy i rozpaczy: odwodnione, zaropiałe oczy, nienaturalnie wzdęte brzuszki, silna biegunka. I teraz stawiamy sobie pytanie: czy odwozimy kocięta do domu? Czy właściciel, dla którego kocięta są tylko uciążliwością, podoła przemywaniu oczu, karmieniu, leczeniu?
Ostatecznie podjęliśmy decyzję, że kocięta muszą trafić pod naszą opiekę, gdyż nie wydaje się nam możliwe, aby właściciel podołał obowiązkom opieki.
Trzymajcie kciuki za maluchy. Dostały szansę, miejmy nadzieję, że nie za późno.
Kontakt w sprawie adopcji kocic: 797 739 550