- Żal tego "gadziajstwa". Stoją biedaki w tym śniegu i marzną. Dwa się nie podniosły, to może już zamarzły? Nakarmiłabym je ale boję się, że odlecą. Zresztą czym je karmić? Bo przecież nie chlebem - mówi pani Alfreda Rzepka z Błędowej Zgłobieńskiej. Niedaleko jej domu na łączce zgromadziło się stadko bocianów. - Przyleciały we wtorek. Najpierw było ich trzy, a potem przyleciało całe stado. Było ich ze 20 - opowiada.
We wtorek rano pani Alfreda zadzwoniła do Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt - bo przecież trzeba "gadziajstwo" ratować, i tym sposobem uruchomiła łańcuszek pomocy dla bocianów. - Skontaktowałam się z gminą Świlcza, obiecali pomoc. A nie czekając na gminę, sami organizować pomoc ptakom. Bocianami chyba się jeszcze nie zajmowaliśmy - mówi Halina Derwisz, prezes RSOZ.
Zaczęła od telefonów do hurtowni mięsnych. - Ale okazało się, że zamówienia na podroby składa się rano, więc nasz pracownik zaczął objeżdżać sklepy. Na czwartek rano już złożyliśmy zamówienia w hurtowni, więc nie trzeba będzie jeździć po sklepach - mówi szefowa RSOZ.
Gdy pracownik schroniska Kundelek szukał wątróbek i żołądków drobiowych po sklepach, w Błędowej już próbowano nakarmić bociany. - Kupiliśmy trochę podrobów i nasz strażnik gminny pojechał z tym mięsem do Błędowej. O, właśnie wrócił. Mówi, że rzucił bocianom to mięso, tak po kawałku, w śnieg. Ptaków jest kilkadziesiąt, przez dwa, trzy dni będziemy je dokarmiać wspólnie z rzeszowskim stowarzyszeniem. To chyba największe stado w okolicy. Od mieszkańców innych wiosek mamy sygnały, że pojedyncze ptaki pojawiły się u nich. Ale może jakoś sobie dadzą radę - mówi Józef Wilga, sekretarz gminy Świlcza.
Około godz. 13 do Błędowej dojechał transport mięsa zakupionego przez RSOZ. Na kawałek tektury obłożonej czarną folią wyłożono 15 kg wątróbek drobiowych i 15 kg żołądków drobiowych. - Bocianów było około 40. Gdy na łące pojawiło się pięć osób, ptaki się trochę przestraszyły i odleciały na pobliską łąkę i drzewa - opowiada Patryk Ogorzałek, fotoreporter "Gazety". - Ale przed wieczorem pewnie wrócą - mówi pani Alfreda Rzepka.
Bociany z Błędowej Zgłobieńskiej to niejedyne stado, które wymaga pomocy. - Sądzę, że na Podkarpaciu jest takich ptaków około tysiąca. Każdego dnia odbieramy kilkadziesiąt telefonów z pytaniami, jak i czym karmić bociany - mówi Radosław Fedaczyński, lekarz weterynarii z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Do przemyskiego ośrodka każdego roku trafia wiele chorych i rannych ptaków. Bociany, które zostały tam na stałe, bo nie mogą latać, dochowały się swojego potomstwa.
Bocianów nie da się nakarmić, rzucając im jedzenie jak kurom. Jak zrobić to najlepiej? Radosław Fedaczyński radzi: - Jeśli rzucimy im karmę w śnieg, to jej nie znajdą. Trzeba wyznaczyć miejsce, w którym przez kilka dni będziemy kłaść karmę. Można to zrobić, wykładając np. czarną folię. Na tę folię trzeba wyłożyć mięso. Ptaki szybko przyzwyczają do tego miejsca. Nie ma się co martwić, że przestraszone naszym widokiem odlecą. Po jakimś czasie wrócą i zauważą wyłożoną karmę. One są przyzwyczajone do życia obok człowieka, więc tak bardzo nas się nie boją. Bociany w stadzie mają dużą szansę na przeżycie. Grzeją się od siebie, w stadzie są stanie odpędzić lisa czy psy - mówi doktor Fedaczyński.
W ośrodku są karmione kośćmi kulinarnymi, skrzydełkami i podrobami kurzymi. - To samo można dawać bocianom na wolności, które teraz nie mogą znaleźć pożywienia. Ja jestem przekonany, że ptakom trzeba pomóc. Jeśli doleciały do nas z Afryki, to na pewno były to zdrowe ptaki. Ale jeśli nie znajdą pożywienia, to grozi im śmierć - mówi weterynarz.
O tym, że sposób z czarną płachtą jest skuteczny, przekonała się mieszkanka jednej z podrzeszowskich wiosek. - Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że do gniazda na jej podwórku przyleciał bocian i biedak siedzi w tym gnieździe w śniegu. Bardzo chciała go nakarmić, ale nie wiedziała jak. Podpowiedziałam jej metodę z czarną folią. Pani wyniosła czarny koc, położyła na nim porąbane na drobno kości kulinarne. Bocian po godzinie sfrunął z gniazda i zjadł te kości. Pomysł się sprawdził - opowiada Halina Derwisz.
Pomocy wymagają także inne ptaki, które przyleciały z zimowisk. - W marcu przylatują gatunki, które są dość odporne i mogą przetrwać nawet ataki zimy. To są szpaki, skowronki, czajki, drozdy, grzywacze. Pod koniec marca pojawiają się bociany. Ta długa zima, z grubą warstwą śniegu, powoduje, że ptaki naprawdę mają problem ze znalezieniem pożywienia. I dotyczy to tych, które żywią się owocami, i tych, które wygrzebują z ziemi owady - mówi Przemysław Kunysz, ornitolog z Przemyśla. Szpakom, kosom, kapturce (nazywanej dawniej pokrzewką czarnołbistą), rudzikom i innym ptakom możemy pomóc, wykładając w ogrodzie jabłka. - Ale gdy w kwietniu pojawią się jaskółki, a pogoda się nie zmieni, to będzie duży problem. Jaskółek nie dokarmimy jabłkami. One żywią się owadami łapanymi w powietrzu - dodaje Kunysz. Pogoda może negatywnie wpłynąć na liczebność ptasich lęgów.
źródło : http://m.rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,106519,13673996,Wrocily_bociany__ale_marzna_i_gloduja.html