Osoba zgłaszjąca twierdziła, że:
Zwierzęta znajdują się w pomieszczeniu bez okien, nie mają stałego dostępu do wody pitnej jak również nie jest im zapewniana karma w ilości odpowiedniej dla potrzeb gatunku. Ilość obornika nie pozwala na wejście do stajni.
W dniu 28.07.2020 r. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt zwróciło się z wnioskiem do Powiatowego Lekarza Weterynarii z prośba o sprawdzenie warunków bytowania oraz stanu zdrowia zwierząt.W dniu 11.09. 2020 r. otrzymaliśmy odpowiedź od PLW z informacją o wynikach przeprowadzonej kontroli. Stwierdzono, że:
- w wyniku kontroli nie stwierdzono znęcania się nad zwierzętami .
Osoba zgłaszjąca twierdziła, że:
Pies jest w stanie skrajnego zaniedbania, pod skórą widać kręgosłup, skóra poryta jest grzybem.
W dniu 29.06. 2020 r. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt zwróciło się z wnioskiem do Powiatowego Lekarza Weterynarii z prośba o sprawdzenie warunków bytowania oraz stanu zdrowia zwierzęcia.
W dniu 01.07.2020 r. otrzymaliśmy odpowiedź od PLW z informacją o wynikach przeprowadzonej kontroli. Stwierdzono, że:
- na terenie posesji znajduje się pies - samiec który nie mial aktualnego szczepienia przeciw wściekliźnie.
- piesprzebywa w domu, gdzie zapewnione ma miejsce do odpoczynku oraz na terenie ogodzonej posesji.
- pies ma zapewniony dostęp do wody - w trakcie kontroli miska z wodą była pełna. Właściciel okazał również zapas mokrej karmy, pies karmiony jest również jedzeniem domowym,
- Pies ufny, nie wykazywał agresji ani bojaźliwości wobec kontrolujących. Pies chudy, ma trudności z poruszaniu się. W okolicy lęźwiowo - krzyżowej u psa stwierdzono wyłysienia sierści, oraz guz w jamie ustnej. Kontrolowana oświadczyła, że pies choruje na nawotwór. Leczenie psa zostało potwierdzone przez lekarza weterynarii sprawującego nad nim opiekę.
- w wyniku kontroli nie stwierdzono znęcania się nad zwierzęciem.
Osoba zgłaszjąca twierdziła, że:
Zwierzęta trzymane są w ciasnej oborze w niewłaściwych warunkach bytowania. Poza tym nie jest im zapewniana karma w ilości odpowiedniej do potrzeb gatunku. U jednego zwierzęcia można było zauważyć dużego guza w okolicy oczu.
W dniu 13. 05. 2020 r. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt zwróciło się z wnioskiem do Powiatowego Lekarza Weterynarii z prośba o sprawdzenie warunków bytowania oraz stanu zdrowia zwierząt.
W dniu 28.05.2020 r. otrzymaliśmy odpowiedź od PLW z informacją o wynikach przeprowadzonej kontroli. Stwierdzono, że zwierzęta przebywają na wypasie w pobliżu gospodarstwa na którym będą przebywać do końca lata. Powierzchnia pomieszczenia przeznaczonego do przebywania owiec jest odpowiednia do ich ilości. Zwierzęta są w dobrej kondycji. W wyniku kontroli wydano zalecenia dotyczące poprawy warunków higienicznych w pomieszczeniu (usunięcie obornika, oczyszczenie i dezynfekcja pomieszczenia) oraz zgłoszenie do lecznicy owcy z widocznym ropniem na głowie. Po kontroli sprawdzającej wykonanie poleceń PLW poinformuje wnioskodawcę o jej wynikach.
W wyniku kontroli nie stwierdzono oznak znęcania się nad zwierzęciem.
Do schroniska trafiła suczka wyżełka -która została znaleziona w okolicach lecznicy weterynaryjnej "Panda" na osiedlu Baranówka w Rzeszowie. Niejasne są okoliczności znalezienia suni i mamy pewne przypuszczenia, że suczka została porzucona przez własciciela lub inną osobę, pod której opieką trwale dotąd pozostawała. W świetle obowiązującego prawa opiekun odpowiata tak tak samo jak właściciel psa.
Art 6 pkt2 -" Przez znęcanie się nad zwierzetami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: pkt11 " Porzucanie zwierzecia , a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje" jest przestępstwem ściganym z urzędu!
Dochodzenie w tej sprawie zostało zawieszone z uwagi na fakt, że oskarżona obecnie przebywa za granicą Polski, a termin powrotu jak i miejsce obecnego pobytu są nieznane, a co za tym idzie - zachodzi długotrwała przeszkoda umożliwijąca prowadzenie postępowania.
Na skrzynkę pocztową " interwencje@rsoz.org" wpłynęła do nas prośba o podjęcie interwencji dotyczącej warunków bytowych psa w miejscowości Budy Głogowskie.
Na miejscu okazało się, że psina przebywała w sposób stały na łańcuchu, buda dziurawa, brak misek i to co najważniejsze suczka potrzebuje natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. Wystające żebra wskazywały na duże niedożywienie. W tym konkretnie przypadku właściciel zrzekł się prawa własności psa na rzecz RSOZ. Obecnie suczka pozostaje pod opieką Stowarzyszenia.
Gabi po wyleczeniu została adoptowana.
Troje nieodpowiedzialnych ludzi, w pobliżu schroniska, porzuciło młodego zaledwie rocznego psa rasy Amstaf przywiązując go do pobliskiego drzewa.
Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji tego czynu i czym to grozi. Porzucenie zwierzęcia, szczególnie psa/ kota , jest przestępstwem! Pies na szyi ma zawieszki, które coś niecoś nam wyjaśnią.
Wiemy, że ma na imię Amor. Został zakupiony od hodowcy przez mieszkankę Mogielnicy, gmina Boguchwała, która z powodu wyjazdu oddała psa koleżance. Natomiast koleżanka kiedy pies zachorował znalazła idealne rozwiązanie –porzuciła psa pod schronisko przywiązując go do drzewa.
Po całym zamieszaniu wokół psa Amora nastał czas spokoju. Pies, w ostatnim miesiącu, zmienił opiekunów i tak się nieszczęśliwie złożyło, że nie mieli oni żadnej wiedzy na temat rasy Amstaf, Psy tej rasy nie są psami agresywnymi. Dzięki swoim wrodzonym cechom, jakimi są: wierność, inteligencja i odwaga - są psami rodzinnymi, doskonałymi kumplami ale pod jednym warunkiem, że opiekun zadba o prawidłowy jego rozwój psychiczny. Amor jest psem delikatnym, wrażliwym, młodym to jeszcze szczeniak! Podczas spaceru często zwraca się do opiekuna domagając się przytulenia. Cała ta sytuacja spowodowała u niego silny stres z powodu odrzucenia przez właścicielkę, porzuceniem przez nową opiekunkę i wreszcie pobytem w schronisku. To jest trauma którą trzeba jak najszybciej wymazać z pamięci Amora. Z informacji, jakie udało nam się zebrać od byłych właścicieli, pies ma padaczkę. Jednak trzy lecznice weterynaryjne, które ponoć leczyły Amora nie potwierdzają tego na podstawie jednorazowych wizyt, a w dodatku bez bezpośrednich oględzin i badania psa, jednym słowem - korespondencyjnie. Postawienie ostatecznej diagnozy wymaga wielu badań, między innymi wykonania tomografii głowy, co odbędzie się w najbliższy wtorek w Lublinie. Jednocześnie wykonane są badania w kierunku NCL - Neuromalna Lipofuscynoza Ceroidowa - wyniki 9 listopada.
Pies obecnie przebywa w schronisku. Potrzebuje spokoju i stabilizacji, co w możliwym stopniu staramy się mu zapewnić. Nie wykluczamy też adopcji, a wręcz ją proponujemy, gdyż jesteśmy przekonani że w domu byłoby mu najlepiej - u ludzi których nie przeraża stan zdrowia Amora, których serce jest tak wielkie, że udźwignie bagaż problemu. Kontakt pod nr. tel.: 510-170-788.
W dniu 27 października br. dzięki uprzejmości lek. wet.Pana Ireneusza Bryzek z Kliniki Weterynaryjnej w Lublinie wykonano badania CT głowy naszemu Amorkowi , bezpłatnie, za które serdecznie dziękujemy. Podczas badania stwierdzono: Poszerzenie komór bocznych mózgu lewa 1,5 x2 cm oraz prawa 4,5 x 3 cm spowodowane nadmiernym gromadzeniem się płynu mózgowo -rdzeniowego, które jest wynikiem prawdopodobnego zaburzenia przepływu płynu mózgowo rdzeniowego do komory trzeciej. Zmiany te należy zaliczyć jako wodogłowie średniego stopnia. Kanały słuchowe, ucho środkowe- brak zmian. Po badaniu kontrastu nie stwierdzono wzmocnienia w obrębie tkanki mózgowej.
Jedna z trzech interwencji realizowana w dniu dzisiejszym przy temperaturze 30 stopni.
Zdjęcia mówią same za siebie . Dwa małe pieski przywiązane łańcuchami do bud w pełnym słońcu , pozbawione grama cienia. Teren nieogrodzony, więc wychodzi na to, że psy przez 24 godziny uwięzione są na tych łańcuchach. Gdy podjęliśmy z właścicielem rozmowę i uświadomiliśmy mu jak cierpią te zwierzęta, na podwórku pojawiła się córka. Młoda dziewczyna, studentka Uniwersytetu Rzeszowskiego, wydawałoby się, że wrażliwość jest przypisana jej z urzędu … ale jednak nie. Co ją obchodzi los psa, który wita każdego dnia merdając ogonem.
W trakcie trwania interwencji psy zostały przeniesione w miejsce zacienione. Będziemy śledzić los tych tak sympatycznych piesków.
Pani Sołtys Nowej Wsi pod Kolbuszową powiadomiła nas i zarazem poprosiła o pomoc bocianom, które nie chcą przebywać w swoim gnieździe. Jak się okazało, powodem takiego zachowania ptaków była zbyt blisko rosnąca brzoza, której gałęzie dotykały gniazda. Szeleszczące liście płoszyły ptaki. W Polsce bociany zakładają gniazda głównie na słupach elektroenergetycznych, budynkach, rzadziej na kominach i innych wysokich, stabilnych obiektach. Lokalizują je najchętniej na wysokości 10–20 m nad ziemią, w pobliżu zasobnych w pokarm żerowisk.
Aby pomóc bocianom i usunąć przeszkadzające gałęzie skontaktowaliśmy się ze Strażą Pożarną w Kolbuszowej, która to nie odmówiła boćkom pomocy. Serdecznie im za to dziękujemy.
Tym razem Jerzyk ze złamanym skrzydełkiem. Czy uda nam się go uratować- czas pokaże!
Ptaszek niestety nie przeżył.
Tej treści list wpłynął do naszego Stowarzyszenia.
„W Rzeszowie rozbudowie podlegać będzie ulica Krogulskiego – jest to boczna ul. Lubelskiej. W drzewach rosnących przy drodze, na wysokości nowo powstającego osiedla, ma swoje gniazdo słowik rdzawy. W Polsce gatunek ten jest pod ścisłą ochroną i w związku z tym pytanie- czy budowa drogi wpłynie na siedlisko tego gatunku?.”
Rzeczywiście inwestycje związane z budową dróg nie pozostają bez wpływu na środowisko, szczególnie przyrodnicze. Dlatego niezwykle ważne jest aby inwestor już na etapie projektowania podejmował decyzje, które pomogą w ograniczeniu negatywnych skutków oddziaływania tych przedsięwzięć na przyrodę. Tą sprawą się zainteresujemy i będziemy starać się dotrzeć do sedna. Jeśli ktoś z Państwa ma wiedzę na ten temat i może nam pomóc prosimy o kontakt :interwencje@rsoz.org
Przed kilkoma dniami został znaleziony na poboczu drogi ranny jeż- gatunek w Polsce ściśle chroniony. Osoba, która pochyliła się nad rannym jeżem udzieliła mu pomocy i zaopiekowała się nim. Jednak zwierzątko przez kilka dni pomimo wizyty u weterynarza, który podjął się leczenia, nie wracało do zdrowia. Z tych też powodów zwrócono się o pomoc do schroniska. Rzeszowskie schronisko jest dostosowane wyłącznie dla psów i kotów i nie może przyjmować zwierząt innego gatunków - szczególnie zwierząt wolno żyjących, na które posiadanie trzeba mieć specjalne zezwolenie. Jednak jeżykiem zajęliśmy się i został on zawieziony do lecznicy, w celu dalszych badań. Jeżeli okaże się, że będzie szansa uratowania go to zostanie przewieziony do specjalistycznego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.
Kara do 3 lat pozbawienia wolności grozi 36-latkowi z Jarosławia, który ze szczególnym okrucieństwem zabił swojego psa. Policjanci z wydziału kryminalnego dzisiaj przedstawili zarzuty sprawcy tego przestępstwa.
O tym, że 36-letni mieszkaniec Jarosławia nie opiekuje się należycie swoim psem i utrzymuje go w stanie rażącego zaniedbania policjanci dowiedzieli się od funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Jarosławiu. Z zawiadomienia wynikało, że pies jest wystraszony, wychudzony i dokarmiają go sąsiedzi.
Policjanci z wydziału kryminalnego wyjaśniając okoliczności tej sprawy pojechali na posesję zamieszkiwaną przez właściciela psa. Funkcjonariusze nie zastali psa na posesji, a jego właściciel twierdził, że przekazał go nieznanej kobiecie. Podczas rozmowy z policjantami mężczyzna zachowywał się nerwowo. Policjanci przeszukali posesję i w piwnicy "ziemiance" odnaleźli kartonowe pudło, w którym znajdował się martwy pies.
Policjanci wykonali oględziny i dokumentację fotograficzną. Tuszę martwego zwierzęcia przekazano do biegłego, który ustalił przyczynę zgonu psa.
Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie zarzutów 36-latkowi. Z policyjnych ustaleń wynika, że sprawca działając ze szczególnym okrucieństwem zabił 9-miesięcznego psa uderzając go wielokrotnie drewnianą pałką. Również i w tej sprawie Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt będzie występowało, jako oskarżyciel posiłkowy.
http://www.podkarpacka.policja.gov.pl/komendy-miejskie-i-powiatowe
Prokuratura Rejonowa w Jarosławiu przesłała AKT OSKARŻENIA przeciwko Sylwestrowi G. o czyn z art. 35 ust.1 w zw. Z art.35 ust.2 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt.
Oskarżony w bliżej nie ustalonym dniu lutego 2015r. w Jarosławiu działając ze szczególnym okrucieństwem, pozbawił życia psa rasy mieszanej w wieku ok. 9-miesięcy w ten sposób, że zadał mu liczne uderzenia narzędziem tępokrawędzistym w postaci wielonarządowych urazów głowy, stłuczenia i urazów mózgu, pęknięcia kości czaszki, wypadnięcie z oczodołu gałki ocznej, zwichnięcie obu stawów skroniowo-żuchwowych, ran w okolicy potylicy, oderwania skóry z mięśniami od czaszki, odsłonięcia kości ciemieniowej oraz czołowej od czaszki, zerwania mięśni czaszki, odłamania elementów kości czaszki, odłamania części żuchwy, przesunięcia gałęzi żuchwy do oczodołu, ran krwawych w okolicach żeber, przerwanie ciągłości jelit cienkich, rany w okolicy prawej kończyny miedniczej i kolana, wyrwanych mięśni, odsłonięcia kości piszczelowej, uszkodzenia stawu skokowego prawego, zwichnięcia stawu biodrowego prawej kończyny miedniczej.
W akcie oskarżenia Prokuratura Rejonowa wnosi o wydanie wyroku skazującego wobec Sylwestra G. i skazanie go na:
- karę zasadniczą (do odsiadki) 1 roku pozbawienia wolności,
-orzeczenia środka karnego zakazu posiadania zwierząt przez okres 6 lat,
-orzeczenie nawiązki na wskazany przez sąd cel społeczny związany z ochroną zwierząt w kwocie 1000zł.
Oskarżony Sylwester G. przyznał się do popełnienia przestępstwa i wystąpił z wnioskiem o skazanie go za popełnienie czynu bez przeprowadzenia rozprawy na karę ustalona z oskarżycielem publicznym.
Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt występuje w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Rozprawa odbędzie się w dniu 28 maja 2015r. o godz. 12:30 sala nr 1 w Sądzie Rejonowym w Jarosławiu.
W dniu wczorajszym po godz. 16 dyżurny dębickiej Policji przyjął zawiadomienie o zabiciu psa. Do zdarzenia doszło w miejscowości Pustynia. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce interwencji, na podwórku posesji zastali martwego psa. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że grupa osób spotkała się i piła razem alkohol. Następnie maczetą zabili przywiązanego do budy psa. Policjanci zatrzymali 6 osób, 5 mężczyzn w wieku od 30 do 51 lat i 42-letnią kobietę. Wszyscy trafili do policyjnego aresztu. Gdy wytrzeźwieją złożą wyjaśnienia, które pozwolą ustalić udział poszczególnych osób w przestępstwie.
Policjanci pracujący na miejscu zabezpieczyli materiał dowodowy, w tym maczetę, który pomoże w szczegółowym wyjaśnieniu okoliczności zdarzenia. Martwy pies został przekazany lekarzowi weterynarii, celem wykonania sekcji.
Za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem grozi kara pozbawienia wolności do lat 3.
Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt złożyło pismo o przyznanie statusu pokrzywdzonego w w/w sprawie oraz będzie działało jako pokrzywdzony.
Rano dotarło do nas zgłoszenie, że na chodniku przy jednym z bloków, przy ul. Wincentego Pola leży kotek, który potrzebuje pomocy .
Na miejscu ustaliliśmy, ze uczestnicy jednej z nocnych libacji, zabawiając się w alkoholowym amoku, wyrzucili z okna czwartego piętra malutkiego pieska (ratlerek) oraz kota. Kot miał więcej szczęścia i właściwie nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń, natomiast malutka sunia nie przeżyła.Znaleźliśmy ją na trawie pod oknami z tyłu bloku. W chwili interwencji całe towarzystwo wraz z właścicielką było na pół przytomne. Natychmiast zawiadomiliśmy Policję. Kotek został przebadany przez lek. wet., a następnie przewieziony do schroniska. Zwłoki suczki zostały zabezpieczone przez Policję.
Tragedia zwierząt padających ofiarą ludzi, którzy nigdy nie powinni ich posiadać, jest tak nagminna i tragiczna w swojej wymowie, że powinniśmy się zastanowić jak chronić te bezbronne zwierzęta. Jak zapewnić od strony prawnej bezpieczną ich ochronę przed ludźmi i tak, aby sądy nie orzekały małej szkodliwości społecznej czynu. Czy każdy zdeklarowany miłośnik zwierząt powinien posiadać psa/kota lub też inne zwierzątko domowe - bez stawiania mu warunków przy jednoczesnej świadomości o własnych obowiązkach jakim powinien podołać w opiece nad zwierzęciem.
Piesek znalazł nowy dom.
Kilka dni temu postanowiliśmy sprawdzić warunki dziesięciu adopcji zwierząt pochodzących z naszego schroniska, a konkretnie - czy nowi właściciele zapewnili adoptowanemu psu lub kotu warunki , do czego zobowiązywali się w dniu podpisania z nami umowy adopcyjnej. Na pierwszy ogień do sprawdzenia „poszedł” pies o imieniu „Spajder”, który trafił do schroniska w sierpniu 2014r. , a 24 października 2014r. został adoptowany przez Tomasza B - mieszkańca Rzeszowa. Pies miał być psem rodzinnym, miał mieszkać w 100 – m. mieszkaniu, a adoptujący deklarowali, że kochają zwierzęta i otoczą Spajdera odpowiedzialną opieką. Wydawało się, że kontrola będzie tylko formalnością.
Jednak tak nie było!! Próbowaliśmy kontaktować się telefonicznie z panem Tomaszem B. ale było to trudne, telefon milczał, a pod wskazanym adresem też był nieuchwytny. Jednak kto pyta nie błądzi i tak udało się nam dowiedzieć wiele nie tylko o samym panu Tomaszu, bo nie on nas interesował, a jedynie jego pies Spajder. Summa summarum dowiedzieliśmy się, że pies został w styczniu oddany do matki pana Tomasza, która mieszka w Dylągówce. Wszystko można ustalić jeśli się bardzo chce, a nam się chciało! I tak znaleźliśmy adres, gdzie przebywał Spajder. Pogoda była okropna - sypało śniegiem, a my wybraliśmy się w teren górzysty. Na miejscu okazało się, że nie można pod sam dom zajechać, bo górka bardzo stroma i trzeba iść piechotą jakieś pół kilometra. Zbliżając się do domu zobaczyliśmy Spajdera stojącego przy budzie uwiązanego na 2 m. łańcuchu. Dom nie był ogrodzony więc mogliśmy podejść do psa spuścić go z łańcucha , a ważył on ok. 4-5 kg , założyć smycz i po prostu go zabrać. Z domu wyszła gospodyni ,za którą wyleciał piesek w typie Yorka ( ten też z odrzutu pana Tomasza bo siusiał i załatwiał się w mieszkaniu) i powiedzieliśmy jej, że psa Spajdera zabieramy . No i zaczęło się! Pani zaczęła nam udowadniać, że pies ma tu dobrze i na dowód tego pokazała 4 - litrowy garnek ugotowanego pęczaku z 1 (słownie jedną) porcją drobiową! Potok słów, których nie warto przytaczać. Zawsze w takich przypadkach zgłaszamy na Policję zamiar przeprowadzenia interwencji i jak trzeba prosimy o ich asystę. W tym konkretnym przypadku zgłosiliśmy tylko , że taka interwencja miała miejsce.
Historia kotka
Mając 8 tygodni dostał drugie życie. Został podrzucony w foliowym worku w mroźny dzień pod bramę zakładu. Znalazła go pani, która szła do pracy i zainteresowała się ruszającym workiem. Zadzwoniła do schroniska i tak kotek znalazł schronienie w schronisku. Po paru dniach zgłosiła się do nas ta sama pani oświadczając, że kot jest jej przeznaczeniem i chce go zabrać do domku. Wzięła kociątko na ręce…. przytuliła do serca…… i sprawa wydawałoby się miała szczęśliwe zakończenie.
Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po około 3-4 tygodniach kotek został zwrócony, a powodem tego była jego choroba.
Wymagał on opieki weterynaryjnej, na którą to Panią nie było stać. Kocurek został przyjęty ale z powodu jego złego stanu zdrowia wylądował w domu jednego z pracowników schroniska, gdzie miał indywidualną opiekę. Był bardzo słaby, po każdym posiłku ulewał lub wymiotował, ponadto miał silne duszności, groziła mu śmierć. Karmiony był i jest tylko dietą płynną i tylko w pozycji siedzącej z zadartą główką do góry, ważył zaledwie 75 dkg,` a miał już 3,5 miesiąca. Postawienie diagnozy było bardzo trudne. Stawiano różne hipotezy ale kolejne badania je wykluczały. Były podejrzenia i aby je potwierdzić postanowiliśmy wszystkie wyniki badań wysłałać do jednej z lecznic kardiologicznych w Warszawie, z prośbą o konsultację. Na drugi dzień w słuchawce telefonu usłyszeliśmy słowa, które wtedy brzmiały jak wyrok: Przetrwały łuk prawy aorty- wada wrodzona ! http://www.veterynaria.pl/articles.php?id=236 Dopiero po chwili zrozumieliśmy kolejne słowa, że można to schorzenie operować. Niestety żadna lecznica w Rzeszowie nie wykonuje tego typu specjalistycznej operacji i z tych też względów musi ona odbyć się w Warszawie. Został wyznaczony termin operacji na 29 stycznia br. Kotka należy dowieźć do Warszawy w dniach 26-27 stycznia. Całkowity koszt operacji jest duży i co tu kryć, uzależniony od Państwa pomocy. Każdy grosz będzie cenny i może dać trzecie życie temu kociakowi!!! Szukamy transportu do Warszawy w dniu 26 lub 27 stycznia. Prosimy o kontakt–tel 510 170 788.
Dla osób, które mogą pomóc podajemy dane do przelewu:
Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt
ul. Słowackiego 24/62
35-060 Rzeszów
Kredyt Bank nr konta: 61 1500 1100 1211 0001 9090 0000
Z dopiskiem "operacja kotka"
Wyniki badań kotka
Opis operacji kotka Czesia.
Już po operacji!
Operacja odbyła się w czwartek. DW piątek rano rozmawialiśmy telefonicznie z panią doktor, która całą noc opiekowała się kotkiem po operacji.Stan zdrowia stabilny. Nie ma żadnych komplikacji pooperacyjnych. Uszkodzony "prawy łuk aorty -wiązadło tętnicze " został usunięty i tym samym przełyk został uwolniony!. Kotek powoli dochodzi do siebie. Czekamy na dalsze wieści i oby były tak samo dobre!
Po tak ciężkiej operacji, jaką kociątko przeszło, pozostaje on nadal pod kontrolą kliniki oraz pod czujną opieką Pani Ani Wypych - kierownika ośrodka „Koteria” w Warszawie, której serdecznie dziękujemy. Tutaj Czesio (takie nadaliśmy kotku imię) pozostaje na rekonwalescencji przez 24 godziny na dobę. Mija właśnie czwarty dzień po operacji i powoli kotek wraca do zdrowia. Zjadł właśnie pierwszy stały posiłek! Właściwie to Czesiek jest nieszczęśliwy, źle znosi wszystkie ograniczenia ruchowe związane z rekowalescencją po przebytej operacji.
Dzisiaj miał zmianę opatrunku i to właśnie z tego opatrunku jest tak bardzo niezadowolony, który działa na jego klatke piersiową, jak opaska uciskowa. Antybiotyki otrzymuje nadal natomiast leki przeciwbólowe są już odstawione.
Do Rzeszowa Czesio powróci dopiero w piątek.
Tę wiadomość otrzymaliśmy od Pani Ani Wypych, która opiekuje się Cześkiem w Warszawie.
"Czesio był na wizycie kontrolnej. Wszystko dobrze, rana ładnie się goi, a "chłopak" coraz lepiej się czuje. Gdy mu lekarka zdjęła opatrunek aż mu się biedakowi buźka uśmiechnęła bo poczuł się w końcu nieskrępowany. Jakie było jego rozczarowanie jak został znowu zapakowany w kubraczko-opatrunek! Natychmiast się przewrócił na bok demonstrując, że w czymś takim nie da się żyć. Niestety lekarka powiedziała, że jeszcze kilka dni musi być tak obandażowany. Łazi już troszkę po mieszkaniu, a zwłaszcza przychodzi do kuchni głośno się dopominając swojej porcji jedzenia. [AW]"
Czesiu.
Kot Czesiek w czwartek wieczorem został przywieziony z Warszawy, gdzie przeszedł poważną operacje ratującą mu życie. Kociątko cierpiało na wadę wrodzoną pierścienia naczyniowego. Operacja polegała na usunięciu struktur powodujących zwężenie przełyku i korekcji wad naczyniowych wrodzonych. Po otwarciu klatki piersiowej ustalono rozpoznanie i określono dokładną wadę naczyniową : lewy łuk aorty i przetrwałe więzadło tętnicze prawe, które zostało przecięte i dzięki temu uzyskano prawidłowy pasaż przełykowy. Wystąpiły komplikacje związane z gojeniem się rany, ale kotek pokonał to wszystko pod czujnym okiem Pani doktor Katarzyny Koprowskiej oraz Pani Ani Wypych – kierownik lecznicy „Koteria’ w Warszawie http://www.koteria.org.pl/ ht. Serdecznie Im dziękujemy! Czesiek czuje się bardzo dobrze.
Ma spory apetyt i chciałby zjeść coś bardziej treściwego, ale jeszcze przez 6 tygodni karmiony będzie pokarmem półpłynnym - z miseczek ustawionych na podwyższeniu. Ponadto, po każdym posiłku, przez 5-10 minut Czesio ma uniesioną główkę do góry. Nadal jest mu podawany antybiotyk, który zgodnie z zaleceniami ma być stosowany do niedzieli włącznie. Za tydzień będzie miał usunięte szwy.
Kotek z każdym dniem nabiera sił i stara się być normalnym kotem, czyli kotem rozrabiaką!
Serdecznie dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy zareagowali życzliwie na nasz apel i wpłacili na konto Stowarzyszenia środki pieniężne, co pozwoliło nam na wykonanie tak kosztownej operacji ratującej Cześkowi życie. Dziękujemy również Ani i Maćkowi, którzy zawieźli kotka do Warszawy i przywieźli go do Rzeszowa. Przed Cześkiem jeszcze długa droga rekonwalescencji i dochodzenia do pełnego zdrowia, ale już szukamy mu opiekuna - tutaj w Rzeszowie. W jego sytuacji wskazana jest bliskość do nas i do lecznicy, która będzie kontynuować rehabilitację. Kontakt tel. 510 170 788
Jego niańką jest ruda kotka Brydzia, u której zawsze znajduje pocieszenie.
Interwencja jedna z wielu, jakie napływają do naszego biura. Tym razem chodzi o psa przywiązanego na krótkim łańcuchu przy budzie, której nie można nazwać budą. Właścicielka psa nie radzi sobie w życiu. Jest starszą, samotną kobietą i sama potrzebuje opieki. Dzieci poszły z domu i nie są świadkami jej codziennego życia. Każdy kolejny dzień dla siedemdziesięciolatki to nie lada wyzwanie! Krótko mówiąc - kobieta i pies potrzebowali pomocy! Dzięki szerokiej współpracy z Gminami i z Powiatowymi Inspektorami Weterynarii, tym razem bardzo szybko udało się pomóc starszej pani i psu. Gmina Przeworsk, jaki i Powiatowy inspektorat Weterynarii zareagowali natychmiast, już po godzinie odpowiednie służby były na miejscu.Właścicielce psa udzielono pomocy. Dla psa pojawiła się buda, wprawdzie prowizoryczna (w późniejszym terminie będzie lepsza), dłuższy, lżejszy łańcuch, obroża skórzana, zakupiono też karma w ilości 20 kg. Powiatowy Lekarz Weterynarii, Pan Liwiusz Gałuszka, jak i Urzędnicy Gminy Przeworsk deklarują dalszą pomoc zwierzęciu. Tak to powinno działać, nie tylko z urzędu! Dobra wola, wrażliwość na los słabszych i chęć niesienia ludzkiej pomocy to postawa godna człowieka.
Z niepokojem przeczytaliśmy list, który skierowała do nas jedna z mieszkanek wsi Łętownia.
„Otóż dwa lata temu na terenie wsi pojawiły się bobry europejskie. Zwierzęta te w
Polsce są częściowo chronione. Zbudowały sobie tamy i domki na rowie melioracyjnym daleko od domostw na nieużytkach rolnych i polach, których nikt już nie uprawia. Z biegiem czasu z powodu tam, które bobry budują, powstało tam jeziorko. Nielicznym mieszkańcom bobry nie przeszkadzają ale są i tacy którzy niszczą ich tamy i żeremia. Pozwólmy spokojnie żyć tym zwierzętom i aby ludzie nie niszczyli ich domków.”
W tej sprawie zwróciliśmy się z prośbą o pomoc do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
Jest takie rzeszowskie osiedle, na którym psy nie mają za dobrze. Warunki bytowania są tam tragiczne. Zaczynając od ludzi, a kończąc na zwierzętach. O ile jednak ludzie, jak się uważa, często są kowalami swojego losu, o tyle zwierzętom – absolutnie nic do tego.
W mieszkaniu spotykam troje ludzi i jednego psa. Jednak, zanim dotrę przez lawinę dawno niesprzątanych rzeczy, odpadków i śmieci do rozmówcy, dociera do mnie ostry zapach niedawno otwieranego denaturatu. Właściciel psa łapie go za pysk żeby nie szczekał, ale to tak, jakby chciał żeby teraz - zwierzę go nie wydało. Wreszcie widzę psa i tu już brakuje słów i tak naprawdę nie mam o czym już rozmawiać, bo wszystko widać jak na świeczniku. Pies, w wieku ok 8-10 lat, czarny, łagodnie usposobiony – nie ma sierści na ponad 50% powierzchni ciała, jego skóra marszczy się i przypomina fakturą bardziej słonia. Pies nie jest leczony, bo przecież z czego (?), właściciel twierdzi jednak, że cały czas podaje mu leki – zapomniał tylko nazwę. Po krótkiej rozmowie pada pytanie – czy, po leki na grzybicę / nużeńca - chodzi się do sklepu zoologicznego. Nie, trzeba udać się do weterynarza, to niestety kosztuje - odpowiadam. - TU jest więcej takich psów - ucina właściciel psa. Pies, rzekomo - jest wyprowadzany na spacer – tylko jakoś ciężko w to uwierzyć – mając przed oczyma troję ludzi – tak zmęczonych swoim własnym życiem. Konkluzja kończąca jest prosta – psa, trzeba będzie zabrać, a na ludzi nałożyć zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt – w końcu nie posiadając zwierząt nie będą mogli ich skrzywdzić, nawet przypadkiem.
Pies "Gibon"-tak ma na imię pies , został odebrany i umieszczony w schronisku gdzie jest leczony.
19 maja,2015 r.
Dziś Gibon jest okazem zdrowia, choć jego leczenie trwało kilka miesięcy. Choroby skóry zalicza się do cięższych, są one bowiem trudne do leczenia. Gibon odzyskał chęć do życia. Pomimo dziesięciu lat zachowuje się jak nastolatek. Uwielbia bawić się piłeczkami. Umie chodzić na smyczy i co ważne nie ciągnie. W kontaktach z ludźmi jest bardzo delikatny, a w stadzie psów zachowuje się wzorowo!. Niestety inne zwierzęta, takie jak koty-goni! W mieszkaniu umie zachować czystość. Jest psem zaszczepionym, zaczipowanym, kastrowanym i co ważne WYLECZONYM I ZDROWYM PSEM! Szukamy dla niego domu, któremu znana jest ta rasę, bowiem świat psów dzieli się na jamniki i resztę! Kontakt: 510 170 788
Inspektorat d/s ochrony zwierząt RSOZ w asyście Policji, Powiatowego Lekarza Weterynarii oraz Mediów - dnia 31 lipca br. podjął działania na terenie gminy Żołynia. Historia dotyczyła tragedii człowieka oraz ponad dwudziestu psów przebywających pod jego opieką.
Sprawa toczy się nieprzerwanie od roku 2012. Wcześniej zakończyła się decyzją odmowną w zakresie odebrania psów, którą wydał Wójt Gminy Żołynia, a sprawa karna została umorzona przez Prokuraturę Rejonową w Łańcucie - w kwietniu 2013. W obydwu przypadkach powodem był brak schroniska na terenie gminy oraz brak wyraźnych znamion znęcania się nad zwierzętami!!! . Krótko mówiąc – „choroby były niedostatecznie rozwinięte”
Wójt Gminy Żołynia pozostawił problem samemu sobie licząc, że ktoś za NIEGO podejmie działania, króre go zlikwidują! Po upływie roku było jeszcze gorzej! Drastycznemu pogorszeniu uległ stan bytowania człowieka oraz zdrowia zwierząt.
Podczas interwencji okazało się, że wszystkie psy mają wyraźne oznaki chorobowe; na ¾ skóry występuje nużeniec, grzybica, świerzb, pchły, bakteryjne stany zapalne skóry- są to choroby bardzo bolesne. Lekarz Weterynarii, Pan Mariusz Kania, na naszą prośbę dokonał segregacji zwierząt pod kątem zaawansowania stadium chorobowego. Wspólnie podjęliśmy decyzję o wyłapaniu i odebraniu zwierząt na podst. art. 7 ust.3 Ustawy o Ochronie Zwierząt. Decyzja o ilości odebranych zwierząt zależała jednak od liczby miejsc, którymi dysponuje RSOZ.
Zabranych zostało 12 psów w tym 7dorosłych i 5 szczeniąt. Wszystkie pozostają pod opieką RSOZ. Z bólem serca pozostawiliśmy jeszcze około 14 psów, których los zależał będzie od wielu ludzi. Dla tych psów będziemy się starali uzyskać pomoc od innych organizacji pro-zwierzęcych. Leczenie zwierząt w tym stanie jest procesem długotrwałym i wymagającym sporych środków finansowych. Mamy nadzieję, że z pomocą dobrych ludzi uda się uratować te psiaki, a póżniej znaleźć dla nich nowy dom, choć do niego droga daleka…
Z deklaracji Wójta wnioskujemy, że w najbliżych dniach pomoże człowiekowi ale czy pomoże zwierzętom? Wątpliwe.
Jeszcze raz serdecznie dziękujemy, w szczególności Panu Mariuszowi Kania – weterynarzowi oraz wszystkim, którzy uczestniczyli w dzisiejszej interwencji
Dnia 22 lipca 2014 r. do Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt trafił list od mieszkańców ul. xxx w Rzeszowie. Oto jego treść:
Zwracamy się z prośbą o interwencję w następującej sprawie. Na naszej ulicy X w Rzeszowie mieszka rodzina, która namiętnie lubi posiadać psy. Rodzina ta, (matka, czworo dzieci i konkubent ze swoją matką), niestety dysfunkcja, żyje na koszt Pomocy Społecznej, czyli nas, ciężko pracujących podatników. Nikt nie pracuje, a konkubent obecnie przebywa w więzieniu za znęcanie się nad rodziną. Znęcanie to nie omija również zwierząt. Nie nauczeni poprzednią sytuacją zaczynają wszystko od nowa. Wiadomo jaka jest u nich sytuacja materialna. Posiadanie psa to nie tylko przyjemność ale i obowiązek. Jednak oni w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Już słychać szczekanie, a za chwilę zobaczymy psa w śmietniku, wyjadającego resztki. Niestety, trzeba tutaj wspomnieć, że dzieci chodzą brudne i głodne, żebrząc jedzenie od przechodniów, nie mówiąc już o wyjadaniu resztek po klientach w pobliskich Mc Donald”s. Więc gdzie w tej sytuacji jeszcze pies. Dzieci traktują psa jak pluszaka. Dziewczynka nosi go jak zabawkę, ciągnie na pętli ze smyczy, a pies się dusi.
Poprzednie psy były bite i kopane – ten jeszcze tego nie doświadczył, bo sprawca przebywa w więzieniu.
Nie wiemy jak sprawić, żeby żadne zwierzę nigdy nie trafiło pod ten dach, bo nie czeka go nic dobrego.
Mamy nadzieję, że instytucje, do których kierujemy to pismo zainteresują się opisaną sytuacją i jakoś na to zareagują.
Mieszkańcy ulicy xxx w Rzeszowie
Rzeszów, ul. 21 lipca 2014 r.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nasz komentarz
Sprawę znamy i jest ona w kręgu naszych zainteresowań oraz możliwych działań. Poprzednie
interwencje z naszej strony kończyły się odebraniem zwierząt liczyliśmy również, że rodzina wyciągnie z tego wnioski. Oczekiwaliśmy, że nasza praca,a w szczególności - edukacyjna, przyniesie rezultat. Jednak w tym przypadku było to za mało. Dziękujemy mieszkańcom, którzy swoje spostrzeżenia przelali na papier. Dzięki nim może uda się pomóc kolejnemu szczeniakowi. Nieodpowiedzialność rodziny, o której mową dała o sobie znać i to już po miesiącu. Tym razem RSOZ złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do organów ścigania. Dochodzenie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie. Jeśli sprawa trafi do sądu, a sąd uzna, że doszło do znęcania się nad zwierzętami ( w tym przypadku chodzi o porzucenie 5 psów) i zapadnie wyrok skazujący, RSOZ jako oskarżyciel posiłkowy będzie zgodnie z prawem (Ustawa o Ochronie Zwierząt-art. 35 ust. 4 ) wnosić o orzeczenie dodatkowego środka karnego w postaci zakazu posiadania zwierząt na maksymalny okres 10 lat.
Nasz inspektorat ds. ochrony zwierząt nie skupia się na karaniu. Od tego są sądy. Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest praca u podstaw, której założeniem jest kształtowanie właściwych postaw ludzi wobec zwierząt. Zakaz posiadania zwierząt to środek ostateczny, stosowany wobec osób, na które nie da się oddziaływać mniej restrykcyjnymi posunięciami. Każdy wyrok ma charakter prewencyjno- edukacyjny. Nie jesteśmy jednak naiwni - zdajemy sobie sprawę z tego, że dopiero po kilku latach, może kilkunastu, będziemy zbierać owoce będące konsekwencją naszych działań. Często Społeczeństwo oczekuje od organizacji natychmiastowego odebrania zwierzęcia, któremu dzieje się krzywda. I tu pojawia się problem: gdzie umieścić odebrane zwierzę?! Organizacje przeważnie nie są właścicielami schronisk, a w wielu przypadkach są jedynie ich administratorami , co oznacza, że realizują zadania zlecone przez gminę, która jest właścicielem schroniska i w świetle obwarowań nakazanych umową nie przyjmują zwierząt pochodzących z innych gmin.
Na koniec rodzi się refleksja.
Przed nami, jako społeczeństwem, jeszcze długa droga … czy dobrze wybrana- to się okaże…! Mamy jednak nadzieję na pozytywne efekty i ona determinuje nasze nieustanne wysiłki w obronie "braci mniejszych".
Maluchy wraz z mamą znalazły nowy dom.
Interwencja,którą realizowaliśny wspólnie z Policją i PIW , dotyczyła padnięcia konia pochodzącego ze stada, które przebywało na terenie Rzeszowa - w pobliżu osiedla Staromieście. Dlaczego padła klacz? Tego nie wiemy, ale pozostałe zwierzęta zastaliśmy w stanie – niezadawalającym (9 szt). Konie nie posiadają miejsca, które dawałoby im schronienie przed deszczem, czy też upałami. Poza tym na tzw. łące nie ma trawy (!), a na całym terenie znajduje się potłuczone szkło, które kaleczy zwierzęta. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie trwa.
Na budynku Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie uwiła sobie gniazdo pustułka.
Nie wiadomo z jakich powodów - może wiatr (?) - z gniazda wypadło jedno z piskląt.
Jedynym ratunkiem dla pisklęcia - był szybki powrót do gniazda, które ptaki zbudowały na dachu budynku w bardzo niebezpiecznym dla człowieka miejscu.
Do umieszczenia małego pisklaka w gnieździe - potrzebna była Straż Pożarna z długą drabiną lub podnośnikiem z koszem.
Społeczny Inspektor d/s ochrony zwierząt poprosił o zabezpieczenie terenu przez Straż Miejską, a ta wezwała Straży Pożarną. Wspólnymi siłami przerażone pisklę zostało bezpiecznie umieszczone w gnieździe.
Serdecznie dziękujemy Straży Miejskiej i Straży Pożarnej w Rzeszowie za szybką i skuteczną reakcję.
Okazuje się, że wśród służb mundurowych jest wiele osób o tak bardzo poszukiwanej empatii, w tym przypadku do zwierząt.
Niestety następnego dnia pisklę ponownie wypadło z gniazda i tym razem zostało zabrane przez społecznego inspektora-Pana Jerzego, który ma wiedzę jak zajmować się tym gatunkiem. Po odzyskaniu sił ptak zostanie wypuszczony na wolność.
Do Stowarzyszenia wpłynęło zgłoszenie dotyczące dokonania kontroli warunków bytowych psa nad, którym właściciel się znęca. Społeczny inspektor d/s ochrony zwierząt, pani Małgorzata, mieszkająca najbliżej, w dniu 10 czerwca br udała się w asyście Policji do jednego z mieszkań w Łańcucie, w którym miała znajdować się bita i zaniedbana czarna suczka.
Na miejscu faktycznie znaleziono suczkę, w wieku ok. roku, utrzymywana była w ciemnej łazience o wymiarach 2x2 (na zewnątrz było ok. 28 stopni Celsjusza). Zwierzę nie posiadało dostępu do wody, ani jedzenia. Jak się okazało, było mocno wygłodzone (przy dotyku były wyczuwalne wszystkie żebra). Suczka nie posiadała szczepień przeciwko wściekliźnie i co najgorsze bardzo, ale to bardzo bała się człowieka, co może świadczyć tylko o tym, że wcześniej była bita. Inspektor w trybie natychmiastowym tymczasowo odebrał zwierzę i przekazał pod opiekę RSOZ (zgodnie z art. 7 ust.3 ustawy o ochronie zwierząt). Teraz całej sytuacji przyjrzy się prokuratura. Dopilnujemy aby ten człowiek nigdy nie miał zwierząt pod swoją opieką.
W dniu 8 stycznia 2015r przed Sądem Rejonowym w Łańcucie w sprawie tej zapadł wyrok skazujący wprawdzie w zawieszeniu ale jednak wyrok!
Otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące złych warunków przetrzymywania zwierząt przez właściciela , a konkretnie suki wraz z 6-oma szczeniakami. W dniu 10 czerwca br. Inspektorzy R.S.O.Z. podjęli się dokonać kontroli i w tym celu udali się pod wskazany w zgłoszeniu adres. Na miejscu okazało się, że właścicielem zwierząt była wielodzietna rodzina niezbyt dobrze radząca sobie w życiu. Inspektorzy stwierdzili , że suczka była przetrzymywana w prowizorycznym kojcu i przywiązana była łańcuchem o długości mniejszej niż 3 metry – przytwierdzonym do zbyt dużej budy.
Zwierzęta utrzymywane były w stanie zaniedbania i niechlujstwa w nadmiernej ciasnocie. W kojcu obecne były ostre narzędzia gospodarskie oraz liczne odchody. Jak udało nam się ustalić psy były karmione chlebem z wodą. Pomimo zgody właścicielki, która dobrowolnie oddała zwierzęta pod opiekę RSOZ nie zwalnia jej z odpowiedzialności (art. 6 ust. 2 pkt 10 ustawy) Zgodnie z art. 4 ust. 9 ustawy o ochronie zwierząt z dn. 21 sierpnia 1997 r. ilekroć ustawa używa słowa „pielęgnacja” – rozumie się przez to „wszystkie aspekty relacji pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem, w szczególności uruchamiane przez człowieka zasoby materialne i niematerialne, aby uzyskać i utrzymać u zwierzęcia stan fizyczny i psychiczny, w którym najlepiej ono znosi warunki bytowania narzucone przez człowieka. Dalszy ciąg sprawy będzie zmierzał do pozbawienia możliwości hodowania/utrzymywania zwierząt przez właścicielkę na wyznaczony przez sąd okres. Może taki krok nauczy ją odpowiedzialności za zwierzęta, których bytowanie zależy od „chcenia i nie chcenia” człowieka.
Wszyscy są już w nowych domach!
W dniu 29 maja 2014r internauci zgłosili nam, że w sieci został umieszczony apel „Samotny i zniewolony pies pośród bezkresu gór” wołający o pomoc dla psa, który był uwiązany w szczerym polu- gdzieś w Bieszczadach. https://www.facebook.com/kinga.sobas/media_set?set=a.558416644276417.1073741827.100003242602484&type=1
Natychmiast podjęliśmy interwencję i powiadomiliśmy U. G. Nowy Żmigród oraz tamtejszy Komisariatem Policji . Służby natychmiast właściwie zareagowały i jeszcze tego samego dnia pies został zabrany wraz z budą przez właściciela. Przed oddaniem zwierzę zostało zbadane przez lekarza weterynarii. Właściciel tłumaczył się, że uwiązał psa w polu aby pilnował zagonu ziemniaków przed zwierzyną leśną .
Kulka, to suczka tymczasowo odebrana właścicielowi, który (jak się tłumaczył) z powodu braku środków finansowych pozostawił ją w nieleczonej chorobie.
O całej sytuacji tego zwierzaka poinformowała nas zgłaszająca, która poprosiła nas o pomoc dla chorej suczki -ponieważ jej właściciel nie ma żadnych środków finansowych na jej leczenie. Po podjęciu interwencji okazało się, że opiekun psa nie radzi sobie z opieką, a tak naprawdę, wcale mu na tym nie zależy. Jest on osobą nieodpowiedzialną i (jak wynika z relacji sąsiadów) -Kulka- tak ma na imię ta biedna psina- wyprowadzana była przez okno ponieważ właścicielowi nie chciało się z nią wychodzić. Kulka była znana wszystkim mieszkańcom osiedla i często przez nich dokarmiana. Zaniepokoiło nas to, że suczka miała mleko w sutkach, a szczeniąt przy niej nie było. Prawdopodobnie pozbył się ich właściciel - niestety trudno to będzie ustalić bez świadków. Nawet osoba zgłaszająca prosiła o anonimowość.
Suczka została tymczasowo odebrana i umieszczona w schronisku jej leczenie będzie długie, ponieważ choroby skóry wymagają długotrwałego i niestety kosztownego leczenia.
Kulka obecnie przebywa w schronisku, gdzie czeka na adopcję.
Kulka - jedenastoletnia suczka o łagodnym charakterze i spokojnym usposobieniu. Bardzo towarzyska i skora do kontaktów, zarówno z innymi psami jak również opiekunami. Kulka jest wielką pieszczochą, która uwielbia drapanie za uszkiem i siedzenie na kolanach. Chodzenie na smyczy nie jest dla niej nowością, chodź czasami potrafi ciągnąć. Sunia pozwala wykonywać przy sobie zabiegi pielęgnacyjne, które w jej przypadku są niezbędne na dłuższą sierść. Kulka idealnie nadaję się do mieszkania. Kontakt w sprawie adopcji pod nr. tel. 510-170-787.
W połowie kwietnia 2014 roku do Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt trafiła uratowana z objęć śmierci Kurka Wodna nazywana również Kokoszką. Ptaka uratował człowiek zabierając dosłownie z przed nosa kotu, który właśnie chciał ją zjeść na śniadanie. Kurce pomogła osoba zaprzyjaźniona ze stowarzyszeniem. Aktualnie Kokoszka przebywa już na wolności :).
Dzisiejszego dnia inspektorzy R.S.O.Z. wykonali i podjęłi kolejne 3 interwencje na terenie miasta Rzeszowa. Mieszkańcy Rzeszowa zgłosili nam, że w jednym z mieszkań przebywają dwa zaniedbane i wygłodzone koty. Na miejscu okazało się jednak, że w sprawie nie chodziło wcale o zwierzęta, one miały się całkiem dobrze, co potwierdzają wykonane przez inspektorów fotografie.
Kolejna interwencja dot. psa przebywającego na 1,5 metrowym łańcuchu, który okazał się mieć nie 1,5 metra, ale około 5 metrów.
W ostatniej iterwencji o podobnej treści okazało się, że pies (mieszaniec) przebywał na 2,5 metrowym łańcuchu. Właściciel psa zajmował się akurat cięciem listew i twierdził, że psa przywiązał tymczasowo. Tylko w ostatnim przypadku interwencja była uzasadniona i zakończyła się wręczeniem polecenia wydłużenia psu łańcucha.
Tak wygłodzonego psa już dawno nie widzieliśmy. Pies został przez nas znaleziony w zabudowaniach starego gospodarstwa. Trudno jest powiedzieć czy był psem byłych właścicieli czy też znalazł tam tylko schronienie. Znaleźliśmy go leżącego na betonie.
Gdy nas zauważył nie uciekał, a nawet zamerdał ogonem… z trudem wstał. Jego chudość nie trudno było zauważyć właściwie to szkielet pokryty skórą.
Było widać radość w jego oczach. Natychmiast został zabrany i zawieziony do lecznicy. Została mu podłączona kroplówka, otrzymał leki i mały posiłek, który zniknął w mgnieniu oka. Obecnie przebywa w schronisku i mamy nadzieję, że szybko powróci do zdrowia.Daliśmy mu na imię Migel. Ma ok. 6-lat
Otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące złych warunków przetrzymywania zwierząt przez właściciela , a konkretnie suki wraz z 6-oma szczeniakami. W dniu 10 czerwca br. Inspektorzy R.S.O.Z. podjęli się dokonać kontroli i w tym celu udali się pod wskazany w zgłoszeniu adres. Na miejscu okazało się, że właścicielem zwierząt była wielodzietna rodzina niezbyt dobrze radząca sobie w życiu. Inspektorzy stwierdzili , że suczka była przetrzymywana w prowizorycznym kojcu i przywiązana była łańcuchem o długości mniejszej niż 3 metry – przytwierdzonym do zbyt dużej budy.
Zwierzęta utrzymywane były w stanie zaniedbania i niechlujstwa w nadmiernej ciasnocie. W kojcu obecne były ostre narzędzia gospodarskie oraz liczne odchody. Jak udało nam się ustalić psy były karmione chlebem z wodą. Pomimo zgody właścicielki, która dobrowolnie oddała zwierzęta pod opiekę RSOZ nie zwalnia jej z odpowiedzialności (art. 6 ust. 2 pkt 10 ustawy) Zgodnie z art. 4 ust. 9 ustawy o ochronie zwierząt z dn. 21 sierpnia 1997 r. ilekroć ustawa używa słowa „pielęgnacja” – rozumie się przez to „wszystkie aspekty relacji pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem, w szczególności uruchamiane przez człowieka zasoby materialne i niematerialne, aby uzyskać i utrzymać u zwierzęcia stan fizyczny i psychiczny, w którym najlepiej ono znosi warunki bytowania narzucone przez człowieka. Dalszy ciąg sprawy będzie zmierzał do pozbawienia możliwości hodowania/utrzymywania zwierząt przez właścicielkę na wyznaczony przez sąd okres. Może taki krok nauczy ją odpowiedzialności za zwierzęta, których bytowanie zależy od „chcenia i nie chcenia” człowieka.
Już bezpieczne! Wszyscy są już w nowych domach!
Jedna z mieszkanek gminy Tyczyn poinformowała nas o psie błąkającym się w rejonie jej domu od dłuższego czasu (ok. 12 miesięcy). Piesek ten prawdopodobnie ma właściciela, ale człowiek ten nie przejmuje się jego losem. Wczoraj zwierzę uszkodziło sobie przednią nogę. Nie zajęła nim się jednak gmina, która obowiązek próbowała zrzucić na właściciela. Właściciel natomiast zadekował się w domu nie otworzył drzwi.Pies cierpiał i trzeba było mu pomóc, tak po ludzku. Nad psem zlitowała się zatem miłośniczka zwierząt, która o całej sytuacji poinformowała R.S.O.Z.
Pies został przewieziony w trybie natychmiastowym do lekarza weterynarii, który udzielił mu pomocy medycznej i wydał zalecenia do dalszego leczenia. Jego przednia łapa nie wygląda najlepiej była opuchnięta i wdało się zakażenie. Ucho mocno naderwane i też bardzo bolesne. Pies ma podawane antybiotyki. Daliśmy mu na imię "Lucek" i przebywa pod naszą opieką, a o jego losie znów zadecydują ludzie.
Nie raz człowiek znajduje, zamiast przyjaciół w ludziach, przyjaciół w zwierzętach. Czasem bywa też tak, że razem z nimi pozostaje, aż do śmierci. Kiedy odchodzi zwierzęta przywiązane do niego i miejsca, z którym wiążą się ich dobre wspomnienia pozostają same. Zgodnie z prawem nie są zwierzętami bezdomnymi, ponieważ wchodzą w skład masy spadkowej, faktycznie jednak nie mają nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować.
Taka sytuacja miała miejsce w jednej z podrzeszowskich gmin, w której człowiek odszedł pozostawiając 6 swoich psich przyjaciół. Od roku psy dokarmiali sąsiedzi, jednak żaden z nich nie zgodził się zająć którymkolwiek z psów na stałe. Bezradna wydawała się również sama gmina jednak po naszej interwencji razem wspólnie pomogliśmy tym biednym zwierzętom.
Dziś, cztery psy i jeden kot, znajdują się w Przytulisku "Azyl u Majki" - oby tam odnalazły spokój i wróciły do zdrowia. Może jeszcze znajdzie się też ktoś chętny do adopcji psich przyjaciół?
Są to malutkie pieski, jeden z nich waży zaledwie 1,5kg. Kontakt w sprawie adopcji : tel. 692 387 952 ;
31 stycznia 2014 r. do Inspektoratu RSOZ wpłynęły kolejne trzy interwencje dotyczące niewłaściwych warunków bytowych psów przebywających przy gospodarstwach w Rzeszowie.
Niestety okazało się, że wszystkie zgłoszone sprawy potwierdziły się na miejscu.
Sprawa nr 1 dotyczyła psa utrzymywanego na krótkim łańcuchu miał on ok. 2,20 mb.
W tej sprawie inspektorzy wydali zalecenie wydłużenia łańcucha i takiego jego usytuowania, aby pies nie dosiągał siatki, którą mógłby się skaleczyć.
Sprawa nr 2 dotyczyła psa przebywającego na uwięzi przy kolejnym gospodarstwie. W tym wypadku pies był przypięty łańcuchem o długości 1,5 mb, dodatkowo inspektorzy ujawnili, że pies nie posiada aktualnych szczepień przeciwko wściekliźnie. Wydano zalecenia, na których realizaję właścicielka ma 14 dni.
Sprawa nr 3 dot. niewłaściwych warunków bytowych dwóch psów w centrum Rzeszowa. Okazało się że jeden z psów ma budę niedostosowaną do swojej wielkości, której nie jest w stanie ogrzać, dodatkowo przypięty był łańcuchem o długości 1,5 mb, nie posiadał również dostępu do wody. Drugi pies przebywający na tej samej posesji wejście do budy miał zasłonięte przez kurtki, natomiast jej otoczenie było dla niego niebezpieczne ze względu na różne przedmioty o twardych i ostrych zakończeniach. Pies przypięty był łańcuchem o długości 2 mb, również nie posiadał dostępu do wody.
Inspektorzy nie zastali właściciela psów dlatego też w najbliższym czasie wybiorą się na interwencję w asyście rzeszowskiej Straży Miejskiej.
Dnia 20 stycznia 2014 roku inspektorat R.S.O.Z. podjął interwencję na terenie osiedla Budziwój w Rzeszowie. Zgłoszenie dotyczyło pręgowanej suki, seniorki w wieku ok. 10 lat. Zgłoszenie, choć nie w całości, potwierdziło się. Wystające żebra widoczne były już z odległości kilku metrów, kojec psa też niestety pozostawiał wiele do życzenia. Dobrze chociaż, że właściciel wypuszcza z niego psa codziennie od 16 do 8 (sprawdziliśmy).
Jak się okazało suka, kiedy nie chce jesć najtańszej suchej karmy - karmiona jest kośćmi, których z kolei jej żołądek nie jest w stanie przetrawić. W tej sprawie poza wytycznymi dot. poprawy warunków bytowych psa poprosiliśmy również o konsultacje z lekarzem weterynarii, który po przebadaniu psa przepisze mu odpowiednio dobraną i zbilansowaną karmę dla seniorów.
Interwencja w toku, powrócimy do niej wkrótce.
Być może, kiedy zostaniecie Państwo właścicielami psa będziecie zastanawiać się nad budową właściwego dla niego kojca. W ustawie o ochronie zwierząt z dn. 21 sierpnia 1997 roku nie ma zapisu mówiącego o tym jak taki kojec powinien wyglądać, nie znaczy to jednak wcale, że może być jakikolwiek. W art. 4 pkt 15 u.o.o.z. ustawodawca mówi o tym, że:
"Właściwe warunki bytowania" - oznaczają zapewnienie zwierzęciu
możliwości egzystencji, zgodnie z potrzebami danego gatunku, rasy płci i wieku.”
Zapis ten w odniesieniu do budowy kojców dla psów oznacza, że kojec, aby można go było uznać za właściwy - musi być zbudowany w taki sposób,
- aby chronił zwierzę przed działaniem czynników atmosferycznych,
- nie narażał na poranienie (zbudowany z bezpiecznych dla psa materiałów,
- powinien mieć odpowiednią powierzchnię,
- podłoga powinna być równa (niedopuszczalne jest np. stosowanie krat
jako bezpośrednio położonej podłogi),
- dach zabezpieczający przed opadami atmosferycznymi,
- pręty w odpowiednich odstępach (tj. uniemożliwiających psu zakleszczenie się).
W kojcu powinna znajdować się również odpowiedniej wielkości ocieplona buda, tzn. umożliwiająca swobodną zmianę pozycji i zarazem nie za duża (taka, żeby pies mógł ją ogrzać). Jest to miejsce w którym pies będzie miał możliwość schronienia.
Kojec podobnie jak łańcuch nie umożliwia psu swobodnego "wybiegania się" dlatego też z psami umieszczonymi w kojcach również należy chodzić na spacery i wypuszczać luzem na terenie ogrodzonym. Psy powinny pozostawać w kojcu nie dłużej niż 12 godzin na dobę przez pozostały czas pies powinien mieć możliwość realizowania swoich potrzeb: gryzienia, biegania, kopania jednym słowem tego czego nie może robić w kojcu, czy na łańcuchu. Mimo braku bezpośredniego zapisu ustawowego ten wymóg na zasadzie analogii reguluje art. 9 u.o.o.z mówiący o łańcuchu.
Dnia 16 stycznia 2014 roku Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt w asyście rzeszowskiej Straży Miejskiej dokonało kontroli warunków bytowych psów przebywających w kojcu jednego z gospodarstw.
Kontrola wykazała liczne zaniedbania właściciela zwierząt. Dwie suki, mieszańce, maści czarnej i żółtej utrzymywane były w czymś co właściciel nazywał "kojcem". Tzw. kojec wybudowany został z materiałów nie chroniących zwierząt przed działaniem czynników atmosferycznych, co więcej jego podłogę stanowiła bezpośrednio położona krata, pod którą widoczne były długo nie sprzątane psie odchody. Zamiast wypełnionych wodą misek psy otrzymały puste puszki. Właściciel kontaktował się z nami jedynie telefonicznie, za wszelką cene wymigując się od odpowiedzialności wskazywał nam inne zadania na terenie osiedla.
Interwencja zakończyła się wezwaniem do naprawy warunków bytowych zwierząt, na którą właściciel otrzymał 14 dni czasu. Niezapowiedziana rewizyta wykaże, czy będzie trzeba podjąć kroki karne.
W związku z nadejściem zimy warto pomyśleć, jak można pomóc ją przetrwać kotom wolnożyjącym. Zazwyczaj zwierzęta te potrafią sobie znaleźć schronienie na noc. Jednak, kiedy noce i dnie stają się coraz zimniejsze, potrzebują pomocy człowieka, aby móc dotrwać do nadejścia wiosny. Zimno to wielkie cierpienie dla każdego, a jego skutkami są często zapelenia dróg oddechowych, moczowych, rodnych, odmarznięcia, a nawet zamarznięcia ze skutkiem śmiertelnym.
Oto kilka porad dla tych ludzi, dla których nie jest obojętny los wolnożyjących kotów:
- Dokarmiaj koty przynajmniej raz dziennie - w miejscu możliwie odosobnionym od siedzib ludzkich. W zimie lepsza jest such karma ponieważ nie zamarza.
- Jeśli istnieje taka możliwość otwórz okienko w piwnicy (można je zabezpieczyć "kurtyną" wykonaną z grubych pasków, przezroczystej folii) - pomożesz w ten sposób przetrwać kotom te najtrudniejsze dni i noce. Często otwieraniu okienek w piwnicach sprzeciwiają się administratorzy budynków oraz inni mieszkańcy. Warto poinformować ich że koty wolnożyjące są bardzo istotnym elementem miejskiego ekosystemu, dzieki nim radzimy sobie z gryzoniami, przenoszącymi wiele groźnych chorób. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt są to również zwierzęta objęte obowiązkową opieką gmin.
- Zbuduj domek. Jest to gorsze rozwiązanie aniżeli udostępnienie piwnicy niemniej jednak, kiedy nie ma innych możliwości - domek pomoże kotom utrzymać ciepło ciała. Do budowy domku wystarczy zwykły karton, bądź skrzynki po owocach (szkielet domku), odrobina taśmy przylepnej i styropianu (ocieplenie domku) oraz folia lub cerata (do zabezpieczenia konstrukcji przed wilgocią). Domek nie może być zbyt duży (wielkość powinna być dostosowana do swobodnej zmiany pozycji ciała), powinien mieć również odpowiednio małe wejście zabezpieczone przed wiatrem (14x14 cm). Jako szkielet domku mogą posłużyć także stare meble np. szafki.
Końcówka listopada 2013 r., razem z wolontariuszami wybieramy się na kilka zgłoszonych do Inspektoratu interwencji. Jedziemy do zgłoszenia, które wydaje nam się niewiarygodne. No bo trudno nam sobie wyobrazić, że taki malutki piesek jakim jest York przebywa na uwięzi. Na miejscu zastajemy psiaka przywiązanego za pomocą smyczy do drabinek, które służą dzieciom do zabawy. Pies nie ma żadnego schronienia, a za; legowisko służy mu beton! Smycz zaplątała się w drabinki znacznie ograniczając możliwość ruchu. Właścicielka Yorka właśnie wyjeżdża samochodem do pracy, beztrosko pozostawiając zwierze. Teraz tłumaczy, że pies jest w ten sposób uwiązywany tylko na chwilę, ponieważ w domu są dzieci! Nie za bardzo wiemy jak to mamy rozumieć...? Wydaje się nam, że w tej rodzinie pies jest „zawalidrogą”. Jeszcze kilka miesięcy temu psa przywiązywano, „na chwilę” - do betoniarki. Po interwencji jakiś czas było lepiej ale teraz uwiązano go w miejscu aby nikt go nie widział. Brakuje nam słów. Interwencja w trakcie… cdn.
Jedno z niedawno przyłączonych do Rzeszowa osiedli,
w drodze do innej interwencji napotykamy na „to coś”,
bo na pewno budą tego nazwać nie można… Spontanicznie zbudowana PROWIZORKA udająca budę, położona bezpośrednio na zimnym, nieutwardzonym gruncie, nieszczelna, żeby nie powiedzieć dziurawa – z pewnością, nie da sobie rady z ogrzaniem psa, kiedy nadejdzie zima. Teraz pies nie ma nawet dostępu do wody. Gospodarza nie udaje się nam spotkać, może ze wstydu zapadł się pod ziemie? Zajrzymy tu za kilka dni cdn.
Dnia 27 października 2013 r. do Inspektoratu RSOZ wpłynęło zgłoszenie dotyczące dwóch psów z gminy Lubenia, utrzymywanych w niewłaściwych warunkach bytowania. 30 października 2013 r. pod podany adres udali się Inspektorzy do spraw ochrony zwierząt.
Na miejscu zastali dwa dorosłe psy
- jeden, mieszaniec, koloru wilczastego,
- drugi, mieszaniec labradora, koloru czarnego.
Niestety zgłoszenie potwierdziło się, okazało się, że psy utrzymywane przez osobę niepełnosprawną, nie posiadają bud chroniących je przed działaniem warunków atmosferycznych, utrzymywane są w nieszczelnej stodole, w której inspektorzy stwierdzili także obecność szczurów. Oba przebywają na stałej uwięzi o długości ok. 2 metrów. Nie posiadają również obowiązkowych szczepień przeciwko wściekliźnie. Wilczasty mieszaniec posiada nieleczonego guza na genitaliach wielkości dwóch pięści.
Sporządzono wezwanie do naprawy warunków bytowych psów z terminem wykonania do 14 dni.
Czy to wystarczy? Sprawdzimy za kilka dni.
Po raz kolejny interweniowaliśmy w sprawie znecania się nad psem rasy amstaff przebywającym w mieszkaniu w bloku, przy ul. Dąbrowskiego. Kontrola warunków bytowych wykazała, że suka jest skrajnie wychudzona (wystające żebra), nie posiada aktualnych szczepień przeciwko wściekliźnie, jest przywiązywana smyczą do kaloryfera w pokoju właściciela. Na ziemi leżały odchody i mocz. Właściciel pomimo nałożenia grzywny w postepowaniu mandatowym nie wykazuje woli do poprawy warunków swojego psa.
Z tych też powodów Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 35 ust. 1a w zw. z naruszeniem art.6 ust. 2 pkt 10 i 19 ustawy o ochronie zwierząt – znęcania się nad zwierzętami - polegające na utrzymywaniu psa rasy amstaf w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymaniu go w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa oraz głodzeniu.
Ponadto poszukujemy osoby chętnej, która chciałaby zaopiekować się tym psem.
Dot. spr. 19/09/2013
N O T A T K A S Ł U Ż B O W A
Dnia 18 września 2013 r. dokonaliśmy kontroli warunków bytowych psów, które według zgłaszającego, były przetrzymywane w sposób stały na uwięzi i nie miały zapewnionego schronienia.
Kontrola warunków bytowych zwierząt wykazała:
- pies, mieszaniec owczarka niemieckiego, przypięty bezpośrednio, na stałe łańcuchem , brak obroży, rany na karku spowodowane łańcuchem, brak budy.
- pies w wieku ok. jednego roku, maści czarnej przywiązane do drzewa na uwięzi o dł. ok 1,5 m., - pies, maści czarnej , uwiązany łańcuchem zakręconym wokół trzepaka – o dł.ok. 1 metra),
- trzy szczeniaki biegające luzem,
- budy położone na nieutwardzonym terenie, nie dostosowane do wielkości zwierząt, nieszczelne – 3 szt. (w tym jedna, w której znajdowały się słoiki),
- wszystkie psy bez aktualnych szczepień,
- tylko jeden uwiązany pies miał stały dostęp do wody.
Kontrolę zakończyliśmy wręczeniem wezwania do poprawy warunków bytowych w terminie 7 dni.
Dnia 5 października 2013 r. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt, na podstawie art. 7 ust. 3 w zw. z naruszeniem art. 6 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997r., dokonało odbioru dwóch psów rasy owczarek niemiecki w wieku ok. 1,5 roku. Stanowiły one własność jednego z pseudo-hodowców tej rasy. W dniu 7 października RSOZ skierowało wniosek do Burmistrza Gminy Tyczyn o wydanie decyzji administracyjnej o odebraniu tymczasowym psów, a także włączyło się w toczące postępowanie prowadzone przez Posterunek Policji w Tyczynie. Psy były wychudzone suka ważyła 12 kg podczas gdy powinna mieścić się w przedziale od 22-32 kg (!), pies był w nie wiele lepszym stanie ważył 23 kg, podczas gdy powinien mieścić się w przedziale 30-40 kg. Oba psy były w stanie ogólnym złym, były osłabione, okazało się również że mają anemię. Przywiązane na krótkiej uwiezi oczekiwały na pomoc.
Dorosła suka ważyła 12 kg,
pies 23kg
Żeby wsyztkiego było mało, "hodowca" nie zapewnił psom żadnej ochrony przed warunkami atmosferycznymi. Psy nie posiadały bud, ani innego miejsca w którym mogłyby się schronić. Miski były puste i dawno zaschnięte.
W dniu dzisiejszym na terenie gminy Głogów Małopolski (droga do strzelnicy w Borze), nieznana osoba porzuciła cztery chore kocięta.Tak poprostu wyrzucone w krzaki. Kotki zostały odnalezione przez przypadkowego przechodnia, który powiadomił inspektora d/s ochrony zwierząt, a ten uruchomił gminę Głogów Młp. W chwili obecnej są pod opieką człowieka.
_____________________________________________________________________________________
Kolejna interwencja, która zakończyła się decyzją o odebraniu psa . Jego właścicielka zawiązała mu na szyi sznurek , o którym zapomniała, a było to kilka lat wcześniej (prawdopodobnie 3 lata temu). Pies rósł, a sznur wrastał mu w kark. Zwierzę jest w trakcie leczenia , a do prokuratury zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na znęcaniu się nad psem.
Kolejna nasza interwencja, która kończy się odbiorem zwierzęcia i złożeniem zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na porzuceniu psa i przetrzymywaniu go w niewłaściwych warunkach bytowania oraz stanie rażącego zaniedbania. Suczka została zamknięta na kilka dni w mieszkaniu przez właściciela i pozostawiona bez wody oraz jedzenia. Powiadomili nas sąsiedzi, że trwa to co najmniej 3-4 dni i dlatego podjęliśmy szybkie działanie wspólne z Policją oraz Strażą Miejską . Teraz suczka jest już bezpieczna w schronisku.
Kolejna interwencja z typu trudnych spraw.
Dotyczy zgłoszenia znęcania się nad psem przez kobietę, która jest jego właścicielem -poprzez pozostawienie zwierzęcia w nieleczonej chorobie. Przy współpracy ze Strażą Gminną na miejscu udało nam się ustalić, że suczka rasy Cocer Spaniel w wieku ok. 6 lat była przywiązana do budy łańcuchem o dł. ok. 2-ch mb. Suczka pod brzuchem miała guza wielkości kokosa. Na jej uszach znajdowały się kołtuny sklejonej sierści z siedliskiem pcheł i wszy, a przy odbycie odchody zlepione z sierścią tworzące „dredy”. Stwierdzono również stan zapalny pyszczka, który musiał jej sprawiać silny ból. Rozmowa z właścicielką nic nie dała, jej obojętność na cierpienie psa nas zaskoczyła. Powiedziała nam, że pies ma dobre warunki „…bo ma budę, wodę i jedzenie a na leki nie ma pieniędzy”. Taka postawa właścicielki spowodowała, że podjęliśmy decyzję zgodnie z art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt - o odebraniu psa i nadaniu sprawie toku prawnego.
Oto kotka, która została pozostawiona pzez właścicielkę w długo nieleczonej chorobie (postępujące zapalenie skóry). Mimo usilnych starań członków RSOZ, rozmów, zajmowania się zwierzęciem (podawania leków), właścicielka nie przekonała się do tego że to jej obowiązkiem jest dbać o własne zwierzę. Mówiła "ja chciałam mieć zdrowego kota". Po siedmiu dniach kocicę zabraliśmy w trybie natychmiastowym do schroniska "Kundelek" w Rzeszowie.
W tej sprawie obecnie toczy się postępowanie karne.
Dnia 16 sierpnia 2013 roku podjęliśmy interwencję dotyczącą ukąszonej suki rasy husky pozostawionej przez właściciela w lesie w Wysokiej Głogowskiej.
Zgłaszający podejrzewał ukąszenie przez węża, okazało się natomiast, że powodem rozległej opuchlizny psa jest ukąszenie pszczoły.
Pieskowi podano kroplówkę, po paru dniach opuchlizna zeszła. Opatrzono także ranę na przedniej łapie. Obecnie „Syberia” przebywa w schronisku „Kundelek” w Rzeszowie.
Dnia 9 sierpnia 2013 r. w jednym z rzeszowskich gospodarstw inspektorzy d/s ochrony zwierząt potwierdzili fakt pozostawienia zwięrząt bez opieki. Według doniesień zwierzęta domowe i gospodarskie pozostały bez jakiejkolwiek opieki - bez jedzenia i picia.
Okoliczni mieszkańcy dokarmiali je licząc na powrót ich właściciela. Po tygodniu zazwonili do nas.
W sumie tymczasowo odebrano:
- 20 sztuk drobiu,
- 7 kóz,
- 2 koty,
- 2 dorosłe psy,
- 7 szczeniąt.
Zwierzęta trafiły do tymczasowych gospodarstw i schroniska Kundelek w Rzeszowie.
Kiedy otrzymaliśmy telefon informujący nas o pełzającym wężu na terenie Millenium Hall, byliśmy pewni, że gad uciekł ze sklepu zoo, który tam się znajduje.
Jednak po bliższym przyjrzeniu się okolicznościom stwierdziliśmy, że wąż został podrzucony!
Cóż było robić? Gad został przez nas zabrany i umieszczony w specjalnym pojemniku dla węży. Jak się okazało, znaleziony wąż to wąż mleczny, jeden z częściej spotykanych węży wśród hodowców.
Ponieważ wśród naszych przyjaciół nikt nie interesuje się gadami, poszukujemy osoby chętnej do zaopiekowania się tym zapewne sympatycznym zwierzątkiem. Jest osobnikiem młodym , ma ok. 40cm długości.
W lipcu 2013 r. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt przyjęło łącznie 16 zgłoszeń/interwencji w tym 14 dotyczących psów i 2 dotyczące zwierząt dzikich.
- Interwencja w sprawie rannego bociana, który wypadł z gniazda (Spr. nr 1/07/2013).
- Interwencja w sprawie podrzucania szczeniaków (Spr. nr 2/07/2013).
- Porada w spr. przygarniętego psa (Spr. 3/07/2013).
- Interwencja w sprawie sprawdzenia warunków bytowych psa (Spr. 4/07/2013).
- Interwencja w sprawie warunków bytowych długowłosego psa uczulonego na pchły (Spr. 5/07/2013).
- Współdziałanie z Urzędem Gminy w sprawie tymczasowego odebrania zwierząt (6/07/2013).
- Porada odnośnie psa spuszczanego na noc (7/07/2013).
- Interwencja w spr. psa porzuconego w lesie przy ruchliwej drodze (8/07/2013).
- Interwencja w spr. psa rasy husky przetrzymywanego na balkonie (9/07/2013).
- Interwencja w spr. porzuconego psa rasy foksterier (10/07/2013).
- Interwencja w sprawie zniszczenia 8 gniazd jaskółki oknówki (11/07/2013).
- Interwencja w spr. sprawdzenia warunków bytowych zwierząt przebywających w mini – zoo (12/07/2013).
- Pomoc w sprawie operacji psa ze zwichniętym stawem biodrowym (13/07/2013).
- Interwencja w sprawie notorycznego topienia szczeniąt (14/07/2013).
- Interwencja w sprawie sprawdzenia warunków bytowych psa [kundelka (15/07/2013)].
- Porada w sprawie porzuconego psa (16/07/2013).
Ciekawsze interwencje omawiamy poniżej.
SPR. 1/07/2013
z dn. 24 lipca 2013r.
(g. 13.35)
Dnia 24 lipca 2013 r. otrzymaliśmy zgłoszenie telefoniczne dotyczące niepodjęcia interwencji przez urzędniczkę Wydziału Ochrony Środowiska - Urzędu Gminy w sprawie rannego bociana, który wypadł z gniazda i leżał w polach na terenie wsi.
Pani urzędnik doradziła pozostawienie bociana samemu sobie i oświadczyła że gmina nie zajmuje się sprawami zwierząt dziko żyjących. Odmówiła pomocy. Bocian został uratowany przez ochotniczą straż pożarną.
Jednak jak się okazało art. 91 pkt 4 ustawy o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 r. (Dz.U. z 2004 r. Nr 92, poz. 880).
Telefonicznie potwierdziliśmy brak zainteresowania gminy sprawami dzikich zwierząt, pani urzędnik wykazała się kompletnym brakiem kompetencji w tym zakresie. Dlatego też postanowiliśmy napisać skargę w trybie administracyjnym do odpowiedniej Rady Gminy, aby zapobiec takim działaniom w przyszłości.
To osoba zgłaszająca poświęciła własny czas – przeniosła bociana na teren własnej posesji i wezwała Straż Pożarną, która wsadziła bociana powrotem do gniazda. Przesłała nam również dokumentację fotograficzną z miejsca zdarzenia. Taka postawa zasługuje na pochwałę. Dlatego z całego serca dziękujemy pani Katarzynie za zainteresowanie losem rannego bociana i pomoc udzieloną natychmiastowo.
Niestety tego samego nie możemy powiedzieć o przedstawicielach władzy lokalnej jednak mamy nadzieję, że nasze działania przyniosą skutek w postaci większego zainteresowania sprawami nie tylko bezdomnych psów i kotów, ale każdej istoty mieszkającej na Ziemi.